Ponieważ zauważyłem w sieci wzmożony "ruch" odnoszący się do kawy zielonej, postanowiłem coś napisać na ten temat. Przede wszystkim pojawia się coraz więcej wpisów promujących ten napój jako pro zdrowotny. Pro zdrowotny, delikatnie powiedziane. Biorąc pod uwagę ile pozytywnych i dobroczynnych dla organizmu cech, ma ta kawa, powinniśmy pić ją wszyscy... Czy aby na pewno?
Ale, na początek powiem, o samej kawie zielonej. Otóż różni się ona tylko
tym, że jej ziarna poddane są innemu procesowi obróbki. Proces ten jest
skrócony i kończy się przez etapem palenia. Stąd, jej ziarna nie mają charakterystycznego aromatu. Ponieważ ziarna nie ulegają wypalenie, są nadal
zielone - stąd nazwa. Swą popularność zawdzięcza odkryciu przez naukowców kwasu
chlorogenowego, który występuje w tej roślinie jako naturalny antyutleniacz i
antybiotyk. Przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej i oczyszcza organizm. To
oczywiście nie wszystko. Można by było tak wymieniać i wymieniać. Myślę, że
niedługo dowiemy się, że ta kawa leczy trąd, paraliż a nieboszczyków stawia na
nogi.
Powszechna jest opinia, że od tradycyjnej kawy, zdrowsza jest kawa zielona. Producent zapewnia, że wszystkie wymienione cechy tej kawy są prawdziwe.
Świadczą tym między innymi badania naukowe. Problem polega na tym, że
badania te zostały przeprowadzone na grupie dosłownie kilkunastu osób. Nie
oszukujmy się, są to badania sponsorowane.
nie rozumiem również ludzi, którzy są w stanie wydawać pieniądze na tzw.
tabletki zawierające składniki ziaren kawy zielonej. Są one oczywiście
produkowane po to, aby pomagać w procesie zrzucania zbędnych kilogramów. Jednak
nie znalazłem jeszcze wartościowej opinii na ich temat. Ale kto chciałby się
przyznawać, że został zrobiony na szaro, albo zielono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz